W lutym minęła 35 rocznica śmierci Bonawentury Ślizienia - nauczyciela Szkoły Podstawowej w Rokitnicy. Nie ma już szkoły, nie ma jej nauczyciela. Zmarł przedwcześnie, 2 lutego 1971 roku. Pamięć o nim jest jednak wciąż żywa wśród mieszkańców wsi oraz byłych jego uczniów rozsianych po całym świecie.
Przypomnijmy, że szkołę w Rokitnicy zorganizowała już w kwietniu 1945 roku Helena Krajewska. Była to wówczas starsza pani i na początku lat pięćdziesiątych przeszła na emeryturę.
Bonawentura Ślizień rozpoczął pracę w szkole 1 września 1951 roku. Był młodym, wysokim mężczyzną o ciemnoblond włosach zaczesanych na bok. Zawsze uśmiechnięty, otwarty na ludzi. Poruszał się krokiem wojskowym i wzbudzał duże zaufanie u uczniów i rodziców.
Uczniowie nazywali go "Pan" i tak też do niego zwracali się dorośli "Pan nauczyciel", lub "Pan kierownik". Wszyscy darzyli go ogromną sympatią i szacunkiem.
Radość poznania
Szkoła Podstawowa w Rokitnicy była czteroklasowa. Zajęcia wspólnie miały klasy I i II oraz III i IV, lekcje były łączone. Uczył jeden nauczyciel - Pan Ślizień. Było to duże utrudnienie dla niego, ale uczniów już od pierwszych dni uczyło samodzielności. Lekcje prowadził z ogromną pasją i taktem pedagogicznym. Tworzył atmosferę radości uczenia się, zainteresowania przedmiotem uczniów.
Miał talent plastyczny i wykonywał wiele rysunków na tablicy, na której toczył wspólnie z uczniami bitwy: na Psim Polu, pod Grunwaldem; bronił Głogowa, Racławic i Warszawy. Rysował również na papierze i używał kolorów. Do wyrazów: burza, jaskółka, wóz... dołączony był odpowiedni rysunek, co ułatwiało zapamiętywanie ich pisowni. Zachęcał uczniów do czytania książek, organizując różne konkursy czytelnicze.
Klomby i sad
Budynek szkolny, zbudowany z czerwonej cegły, położony był w samym centrum wsi. Przed głównym wejściem rosły bzy, dalej jabłoń. Obok budynku był niewielki ogródek, który uprawiali uczniowie. Prace wiosenne rozpoczynano od wytyczenia trzech klombów wzdłuż bocznej ściany budynku pod oknami izby lekcyjnej. Uczniowie siali na nich: aksamitki, nagietki, onętki, nasturcje, a czasem astry. Zakwitały pod koniec sierpnia. Klomby mieniły się różnymi barwami, szczególnie po powrocie z wakacji. Służyły one do obserwacji i poznawania nazw, kształtów, kolorów i zapachów kwiatów. Wiosną B. Ślezień prowadził klasę do kwitnącego sadu i tu także uczył rozpoznawać drzewa owocowe: jabłoń, gruszę, czy wiśnię po kwiatach i ich zapachu. Zapachy te dla wielu zapadły tak w pamięć, że kiedy dziś, po latach, w powietrzu unosi się wiosną zapach kwitnącej jabłoni, powracają wspomnienia z dzieciństwa.
Chłopięca wyobraźnia
Nie można tu nie wspomnieć o pałacu zbudowanym w końcu XVIII wieku, otoczonym parkiem, w środku którego był plac wykorzystywany na boisko szkolne. Pałac po wojnie został ograbiony i częściowo zdewastowany.
Od strony parku wyjście z pałacu prowadziło na obszerny taras, z którego szerokimi schodami wychodziło się do parku. Stojąc na schodach i patrząc na pałac z prawej strony rósł cis.
W parku rosło wiele ciekawych okazów drzew i krzewów. Pan Ślizień uczył ich rozpoznawania. Jego ulubionym drzewem był cis. Tłumaczył uczniom, że jego czerwone jagody są trujące, a w dawnych czasach drewno służyło do wyrobu łuków i kusz. To pobudzało chłopięcą wyobraźnię.
Zaduma nad cisem
Drzewo było chronione i szanowane. Nikt nie zerwał najmniejszej gałązki. Wrosło w park i świadomość młodszych i starszych uczniów.
W drugiej połowie lat siedemdziesiątych przystąpiono do remontu pałacu. Rozebrano taras i schody. Wyrwano szanowane przez lata drzewo, ale wspomnienia po cisie i nauczycielu pozostały.
W ostatnim czasie wycięto w parku wiele drzew i strasznie go ogołocono. Park dzieciństwa i młodości wielu mieszkańców, w którym Pan Ślizień uczył jak kochać i szanować przyrodę.
Uczył też wielu innych, dobrych rzeczy, ale wśród nich najważniejszych - szacunku dla rówieśników, rodziców, otoczenia i ojczyzny.
Ku pamięci
Przypomniałem nauczyciela Bonawenturę Ślizienia, któremu wielu zawdzięcza dobre wychowanie i dobre podstawy do dalszej nauki.
W ostatnim dniu wakacji, 31 sierpnia 2005 roku, odszedł na zawsze Czesław Kuroczycki, który był uczniem szkoły w Rokitnicy. Marzył, żeby zorganizować jakąś uroczystość, spotkanie byłych uczniów, aby w ten sposób uczcić pamięć Bonawentury Ślizienia.
Mieczysław Bohdan
Przypomnijmy, że szkołę w Rokitnicy zorganizowała już w kwietniu 1945 roku Helena Krajewska. Była to wówczas starsza pani i na początku lat pięćdziesiątych przeszła na emeryturę.
Bonawentura Ślizień rozpoczął pracę w szkole 1 września 1951 roku. Był młodym, wysokim mężczyzną o ciemnoblond włosach zaczesanych na bok. Zawsze uśmiechnięty, otwarty na ludzi. Poruszał się krokiem wojskowym i wzbudzał duże zaufanie u uczniów i rodziców.
Uczniowie nazywali go "Pan" i tak też do niego zwracali się dorośli "Pan nauczyciel", lub "Pan kierownik". Wszyscy darzyli go ogromną sympatią i szacunkiem.
Radość poznania
Szkoła Podstawowa w Rokitnicy była czteroklasowa. Zajęcia wspólnie miały klasy I i II oraz III i IV, lekcje były łączone. Uczył jeden nauczyciel - Pan Ślizień. Było to duże utrudnienie dla niego, ale uczniów już od pierwszych dni uczyło samodzielności. Lekcje prowadził z ogromną pasją i taktem pedagogicznym. Tworzył atmosferę radości uczenia się, zainteresowania przedmiotem uczniów.
Miał talent plastyczny i wykonywał wiele rysunków na tablicy, na której toczył wspólnie z uczniami bitwy: na Psim Polu, pod Grunwaldem; bronił Głogowa, Racławic i Warszawy. Rysował również na papierze i używał kolorów. Do wyrazów: burza, jaskółka, wóz... dołączony był odpowiedni rysunek, co ułatwiało zapamiętywanie ich pisowni. Zachęcał uczniów do czytania książek, organizując różne konkursy czytelnicze.
Klomby i sad
Budynek szkolny, zbudowany z czerwonej cegły, położony był w samym centrum wsi. Przed głównym wejściem rosły bzy, dalej jabłoń. Obok budynku był niewielki ogródek, który uprawiali uczniowie. Prace wiosenne rozpoczynano od wytyczenia trzech klombów wzdłuż bocznej ściany budynku pod oknami izby lekcyjnej. Uczniowie siali na nich: aksamitki, nagietki, onętki, nasturcje, a czasem astry. Zakwitały pod koniec sierpnia. Klomby mieniły się różnymi barwami, szczególnie po powrocie z wakacji. Służyły one do obserwacji i poznawania nazw, kształtów, kolorów i zapachów kwiatów. Wiosną B. Ślezień prowadził klasę do kwitnącego sadu i tu także uczył rozpoznawać drzewa owocowe: jabłoń, gruszę, czy wiśnię po kwiatach i ich zapachu. Zapachy te dla wielu zapadły tak w pamięć, że kiedy dziś, po latach, w powietrzu unosi się wiosną zapach kwitnącej jabłoni, powracają wspomnienia z dzieciństwa.
Chłopięca wyobraźnia
Nie można tu nie wspomnieć o pałacu zbudowanym w końcu XVIII wieku, otoczonym parkiem, w środku którego był plac wykorzystywany na boisko szkolne. Pałac po wojnie został ograbiony i częściowo zdewastowany.
Od strony parku wyjście z pałacu prowadziło na obszerny taras, z którego szerokimi schodami wychodziło się do parku. Stojąc na schodach i patrząc na pałac z prawej strony rósł cis.
W parku rosło wiele ciekawych okazów drzew i krzewów. Pan Ślizień uczył ich rozpoznawania. Jego ulubionym drzewem był cis. Tłumaczył uczniom, że jego czerwone jagody są trujące, a w dawnych czasach drewno służyło do wyrobu łuków i kusz. To pobudzało chłopięcą wyobraźnię.
Zaduma nad cisem
Drzewo było chronione i szanowane. Nikt nie zerwał najmniejszej gałązki. Wrosło w park i świadomość młodszych i starszych uczniów.
W drugiej połowie lat siedemdziesiątych przystąpiono do remontu pałacu. Rozebrano taras i schody. Wyrwano szanowane przez lata drzewo, ale wspomnienia po cisie i nauczycielu pozostały.
W ostatnim czasie wycięto w parku wiele drzew i strasznie go ogołocono. Park dzieciństwa i młodości wielu mieszkańców, w którym Pan Ślizień uczył jak kochać i szanować przyrodę.
Uczył też wielu innych, dobrych rzeczy, ale wśród nich najważniejszych - szacunku dla rówieśników, rodziców, otoczenia i ojczyzny.
Ku pamięci
Przypomniałem nauczyciela Bonawenturę Ślizienia, któremu wielu zawdzięcza dobre wychowanie i dobre podstawy do dalszej nauki.
W ostatnim dniu wakacji, 31 sierpnia 2005 roku, odszedł na zawsze Czesław Kuroczycki, który był uczniem szkoły w Rokitnicy. Marzył, żeby zorganizować jakąś uroczystość, spotkanie byłych uczniów, aby w ten sposób uczcić pamięć Bonawentury Ślizienia.
Mieczysław Bohdan
Wspomnienia zaczerpnięte z tygodnika "Dzień za dniem" numer 9 z dnia 1 marca 2006.