W pamięci już niewielu mieszkańców wsi Rokitnica w powiecie świebodzińskim pozostała starsza pani niskiego wzrostu z laseczką w ręku. Ubrana zawsze świątecznie. Uśmiechnięta, chociaż miała trudności z chodzeniem.
Miła dla dzieci i dorosłych. Dla każdego miała dobre słowo. Spotkać ją można było najczęściej idącą do sklepu. Wszyscy z dużą atencją ją pozdrawiali, czasem ktoś pomógł nieść torbę z zakupami. Dzieci mówiły na nią "pani nauczycielka", dorośli "nasza pani kierowniczka", a z większym szacunkiem - "pani Krajewska".
Mieszkała w małym domku z ogrodem przy bocznej uliczce. Mieszkańcy wskazując jej miejsce zamieszkania mówili: to ten biały dom za stawem, za kasztanem. Drzewo dziwnie jakoś rosło tuż nad samym brzegiem i przyglądało się w lustrze wody. We wsi były cztery stawy. Nad ich brzegami rosły wierzby i głogi. W latach siedemdziesiątych jeden staw zasypano, a pozostałe są już prawie wyschnięte. Zginął kasztan i nie ma już od dawna pani Krajewskiej. Pozostał tylko biały domek.
Helena Krajewska urodziła się 28 kwietnia 1886 roku w Psarach powiat Rohatyń. Uczęszczała do szkoły w Brzeżanach. Zdała maturę w Seminarium Nauczycielskim Żeńskim we Lwowie. 1 września 1905 roku objęła posadę nauczycielki w jednoklasowej szkole ludowej w Żukowie, powiat brzeżański, województwo tarnopolskie, gdzie pracowała do 31 sierpnia 1906 roku. Następnie pracuje w szkole w Litiatyniu, Kozowie. Wreszcie 19 lutego 1910 roku dostała stałą posadę w jednoklasowej szkole w Helenkowie i tu pracuje do 1916 roku. W tym samym ojresie podejmuje pracę w szkole w Rybiu Nowym. Cały czas pracuje w szkołach powszechnych powiatu brzeżańskiego. W czasie okupacji niemieckiej przebywa w Włodzimierzu Wołyńskim.
Kiedy w 1945 roku tuż za oddziałami wojskowymi przybywali na Ziemię Lubuską mieszkańcy miast i wsi wypędzeni z Kresów Wschodnich, towarzyszyli im przeważnie ci, którzy jeszcze tam na Wschodzie pomogli przetrwać najtrudniejszy wojenny czas - księża i nauczyciele. Często nie czekając na decyzje władz administracyjnych, przystępowali do organizowania życia ludziom, nie zawsze potrafiącym znaleźć swoje miejsce w nowej rzeczywistości. Wśród nich była Helena Krajewska.
Po przyjeździe z Włodzimierza Wołyńskiego do Rokitnicy już w kwietniu organizuje tu polską szkołę. Po urządzeniu zastępczej izby lekcyjnej w swoim prywatnym mieszkaniu zaczęła gromadzić dzieci. Było ich w wieku szkolnym 20. Podzieliła tę grupę na cztery klasy i rozpoczęła naukę.
Zajęcia prowadziła w klasach łączonych. Dużym utrudnieniem było brak podręczników, zeszytów, polskich książek i sprzętu. Były cztery ławki i to siedmioosobowe. Nauczycielka przez kilka miesięcy nie otrzymywała wynagrodzenia. Przeciwności te nie osłabiły jej zapału do pracy. Wiedziała, że prowadzona przez nią szkoła stała się ważnym czynnikiem łączącym ludność pochodząca z różnych stron Drugiej Rzeczypospolitej. Uczy młodzież wzajemnego poszanowania, przywiązania, miłości i pracy dla siebie i ojczyzny. Powoli życie normalizuje się, napływają programy i podręczniki z Poznania. Inspektorat Szkolny w Świebodzinie wypłaca pierwszą pensję - 400 zł.
W sierpniu 1947 roku Gminna Rada Narodowa w związku z akcją uwłaszczeniową wytypowała na szkołę w Rokitnicy budynek nr 7 po dawnej szkole niemieckiej.
Obiekt wymagał remontu. Naprawy okien i drzwi dokonano we wrześniu 1947 roku.
Właściwą izbę lekcyjną oddano do użytku we wrześniu 1949 roku dzięki zaangażowaniu mieszkańców. To wokół szkoły toczy się życie wsi, umiejętność współpracy Krajewskiej powoduje, że mieszkańcy integrują się i angażują na rzecz szkoły. Sami też porządkują jej otoczenie i naprawiają przyszkolne obiekty gospodarcze. Szkoła otrzymuje pierwsze pomoce naukowe: nowe mapy Polski i Europy oraz obrazy do nauki geografii.
Czas nieubłaganie biegnie, życie na wsi normalizuje się, powoli zabliźniają się powojenne rany. Przybywa lat. Helena Krajewska po 46 latach nauczycielskiej pracy, ale także ze względu na stan zdrowia w lipcu 1951 roku przechodzi na emeryturę. Umiera w 1961 roku i spoczęła na zawsze na cmentarzu w Ołoboku.
Krajewska jest organizatorem pierwszej polskiej szkoły w powiecie świebodzińskim. Drugą tworzy Jadwiga Stelnicka w Rudgerzowicach. Placówki te rozpoczęły działalność już w kwietniu 1945 roku, a dopiero w maju powstała szkoła w Świebodzinie i kolejne jesienią.
Jej dokonania wpisały się nie tylko w historię miejscowej społeczności, ale także pozostawiły trwały ślad w historii oświaty ziemi świebodzińskiej.
Dziś od tamtych dni dzieli nas równe 60 lat. Szkoły, które dotrwały do naszych czasów, będą obchodzić swoje jubileusze. Szkoły w Rokitnicy nie ma, pozostała jeszcze w pamięci
Pani Krajewska i jej mogiła na cmentarzu w Ołoboku. Dziś przykro jest o tym pisać, ponieważ grób wprawdzie utrzymany w czystości, ale popada w zapomnienie. Nie ma tabliczki i młodzi już nie wiedzą, kto tu leży. Krajewska była osobą samotną, nie miała rodziny i nikt nie zadbał o jakiś trwały element na jej grobie. Człowiek żyje tak długo, aż nie zginie po nim pamięć. Nie każdy tworzy ogromne dzieła, które podziwiają następne pokolenia, tę pamięć trzeba utrwalać i wspierać. Stąd apel do władz powiatu świebodzińskiego, gminy Skąpe, nauczycieli, by w ramach obchodów jubileuszu oświaty na ziemi świebodzińskiej upamiętnić kamiennym nagrobkiem postać Heleny Krajewskiej.
Zaangażowanie i ofiarność nauczycieli 60 lat temu były ogromne. Wypełniali swoją misję dziejową bez rozgłosu. Działalność swoją pojmowali jako "święty obowiązek" wobec nowej zagubionej rzeczywistości. Taką też była Helena Krajewska i należy wciąż o tym pamiętać, że my także mamy wobec nich obowiązek.
Mieczysław Bohdan
Miła dla dzieci i dorosłych. Dla każdego miała dobre słowo. Spotkać ją można było najczęściej idącą do sklepu. Wszyscy z dużą atencją ją pozdrawiali, czasem ktoś pomógł nieść torbę z zakupami. Dzieci mówiły na nią "pani nauczycielka", dorośli "nasza pani kierowniczka", a z większym szacunkiem - "pani Krajewska".
Mieszkała w małym domku z ogrodem przy bocznej uliczce. Mieszkańcy wskazując jej miejsce zamieszkania mówili: to ten biały dom za stawem, za kasztanem. Drzewo dziwnie jakoś rosło tuż nad samym brzegiem i przyglądało się w lustrze wody. We wsi były cztery stawy. Nad ich brzegami rosły wierzby i głogi. W latach siedemdziesiątych jeden staw zasypano, a pozostałe są już prawie wyschnięte. Zginął kasztan i nie ma już od dawna pani Krajewskiej. Pozostał tylko biały domek.
Helena Krajewska urodziła się 28 kwietnia 1886 roku w Psarach powiat Rohatyń. Uczęszczała do szkoły w Brzeżanach. Zdała maturę w Seminarium Nauczycielskim Żeńskim we Lwowie. 1 września 1905 roku objęła posadę nauczycielki w jednoklasowej szkole ludowej w Żukowie, powiat brzeżański, województwo tarnopolskie, gdzie pracowała do 31 sierpnia 1906 roku. Następnie pracuje w szkole w Litiatyniu, Kozowie. Wreszcie 19 lutego 1910 roku dostała stałą posadę w jednoklasowej szkole w Helenkowie i tu pracuje do 1916 roku. W tym samym ojresie podejmuje pracę w szkole w Rybiu Nowym. Cały czas pracuje w szkołach powszechnych powiatu brzeżańskiego. W czasie okupacji niemieckiej przebywa w Włodzimierzu Wołyńskim.
Kiedy w 1945 roku tuż za oddziałami wojskowymi przybywali na Ziemię Lubuską mieszkańcy miast i wsi wypędzeni z Kresów Wschodnich, towarzyszyli im przeważnie ci, którzy jeszcze tam na Wschodzie pomogli przetrwać najtrudniejszy wojenny czas - księża i nauczyciele. Często nie czekając na decyzje władz administracyjnych, przystępowali do organizowania życia ludziom, nie zawsze potrafiącym znaleźć swoje miejsce w nowej rzeczywistości. Wśród nich była Helena Krajewska.
Po przyjeździe z Włodzimierza Wołyńskiego do Rokitnicy już w kwietniu organizuje tu polską szkołę. Po urządzeniu zastępczej izby lekcyjnej w swoim prywatnym mieszkaniu zaczęła gromadzić dzieci. Było ich w wieku szkolnym 20. Podzieliła tę grupę na cztery klasy i rozpoczęła naukę.
Zajęcia prowadziła w klasach łączonych. Dużym utrudnieniem było brak podręczników, zeszytów, polskich książek i sprzętu. Były cztery ławki i to siedmioosobowe. Nauczycielka przez kilka miesięcy nie otrzymywała wynagrodzenia. Przeciwności te nie osłabiły jej zapału do pracy. Wiedziała, że prowadzona przez nią szkoła stała się ważnym czynnikiem łączącym ludność pochodząca z różnych stron Drugiej Rzeczypospolitej. Uczy młodzież wzajemnego poszanowania, przywiązania, miłości i pracy dla siebie i ojczyzny. Powoli życie normalizuje się, napływają programy i podręczniki z Poznania. Inspektorat Szkolny w Świebodzinie wypłaca pierwszą pensję - 400 zł.
W sierpniu 1947 roku Gminna Rada Narodowa w związku z akcją uwłaszczeniową wytypowała na szkołę w Rokitnicy budynek nr 7 po dawnej szkole niemieckiej.
Obiekt wymagał remontu. Naprawy okien i drzwi dokonano we wrześniu 1947 roku.
Właściwą izbę lekcyjną oddano do użytku we wrześniu 1949 roku dzięki zaangażowaniu mieszkańców. To wokół szkoły toczy się życie wsi, umiejętność współpracy Krajewskiej powoduje, że mieszkańcy integrują się i angażują na rzecz szkoły. Sami też porządkują jej otoczenie i naprawiają przyszkolne obiekty gospodarcze. Szkoła otrzymuje pierwsze pomoce naukowe: nowe mapy Polski i Europy oraz obrazy do nauki geografii.
Czas nieubłaganie biegnie, życie na wsi normalizuje się, powoli zabliźniają się powojenne rany. Przybywa lat. Helena Krajewska po 46 latach nauczycielskiej pracy, ale także ze względu na stan zdrowia w lipcu 1951 roku przechodzi na emeryturę. Umiera w 1961 roku i spoczęła na zawsze na cmentarzu w Ołoboku.
Krajewska jest organizatorem pierwszej polskiej szkoły w powiecie świebodzińskim. Drugą tworzy Jadwiga Stelnicka w Rudgerzowicach. Placówki te rozpoczęły działalność już w kwietniu 1945 roku, a dopiero w maju powstała szkoła w Świebodzinie i kolejne jesienią.
Jej dokonania wpisały się nie tylko w historię miejscowej społeczności, ale także pozostawiły trwały ślad w historii oświaty ziemi świebodzińskiej.
Dziś od tamtych dni dzieli nas równe 60 lat. Szkoły, które dotrwały do naszych czasów, będą obchodzić swoje jubileusze. Szkoły w Rokitnicy nie ma, pozostała jeszcze w pamięci
Pani Krajewska i jej mogiła na cmentarzu w Ołoboku. Dziś przykro jest o tym pisać, ponieważ grób wprawdzie utrzymany w czystości, ale popada w zapomnienie. Nie ma tabliczki i młodzi już nie wiedzą, kto tu leży. Krajewska była osobą samotną, nie miała rodziny i nikt nie zadbał o jakiś trwały element na jej grobie. Człowiek żyje tak długo, aż nie zginie po nim pamięć. Nie każdy tworzy ogromne dzieła, które podziwiają następne pokolenia, tę pamięć trzeba utrwalać i wspierać. Stąd apel do władz powiatu świebodzińskiego, gminy Skąpe, nauczycieli, by w ramach obchodów jubileuszu oświaty na ziemi świebodzińskiej upamiętnić kamiennym nagrobkiem postać Heleny Krajewskiej.
Zaangażowanie i ofiarność nauczycieli 60 lat temu były ogromne. Wypełniali swoją misję dziejową bez rozgłosu. Działalność swoją pojmowali jako "święty obowiązek" wobec nowej zagubionej rzeczywistości. Taką też była Helena Krajewska i należy wciąż o tym pamiętać, że my także mamy wobec nich obowiązek.
Mieczysław Bohdan
Wspomnienia zaczerpnięte z tygodnika "Dzień za dniem" numer 17 z dnia 27 kwietnia 2005.